Z prawdziwą przyjemnością prezentujemy na naszej stronie kilka wierszy Jerzego Marii Kiersztyna


Jerzy Maria Kiersztyn ur. w Krakowie 26.08.1942 r. Absolwent historii – Uniwersytet Jagielloński. Jako nauczyciel pracował w Zębie i w Zubrzycy Górnej. Poeta tworzący w języku literackim, gwarze orawskiej i podhalańskiej. Laureat ogólnopolskich konkursów poetyckich: Koszutka – „Konkurs Jednego Wiersza” w Katowicach, „O autentyczną wiarę” w Rabce-Zdroju i Mszanie Dolnej, konkursu im. Feliksa Raka w Krasocinie. Również laureat konkursów poetyckich im. Józefa Tischnera w Ludźmierzu, „Sursum Corda” i „Tatrzańskiej Jesieni” w Zakopanem, konkursów poetyckich im. Piotra Borowego w Jabłonce, laureat konkursów na fraszkę i aforyzm „Satyrbia” w Białymstoku. Na temat jego twórczości Katarzyna Kowalczyk napisała pracę magisterską „Orawa w twórczości J.M. Kiersztyna”. Wydał tomik wierszy „Żurawiom nielekko” oraz aforyzmy i fraszki „W obrotowych drzwiach”. Autor wstępu do książki „Zalubiony cas” Wojciecha Kusiaka oraz do „Gawęd orawskich” Ireny Grobarczyk. Aforyzmy w tomie „Wielka Księga Myśli Polskiej”, wiersze w antologiach: „Góralskie serce w zielonym listku pieśni”, w „Poezjach Babiogórskich”, „Zadumie”, Rocznikach Babiogórskich, rocznikach i kwartalnikach „Orawa”, Rocznikach Ludowego Towarzystwa Naukowo-Kulturalnego, w Almanachu Poezji Religijnej „A duch wieje kędy chce”, w ogólnopolskim czasopiśmie „Cogito”, miesięczniku „Nauczanie Języka Polskiego w Szkole Średniej”, oraz w prasie religijnej, lokalnej i regionalnej. Biogram w encyklopedii „Who is Who” i w encyklopedii „Podhalanie”.




Kiele dále


Jutro

nie wiym cy zejdym sie jesce

z łońskim jelyniem,

cy gałąska jesce pod nogom sie ugnie.

 

Ale przecies jesce dzisiok

hań, ku izbisku na polany

wiedą ślady co odesły,

przesły za chodnickiem zagłusonym.

 

Ale przecies jesce dzisiok

hań, ku niebu, kiele dále

ozrywo na ościyż chmure

suchorz ostry, na śmierz ospolony.

 

Ale przecies jesce dzisiok

hań, ka wiyrchowce nad wiyrchami

ozwiyro nocy rane

Miesiącek ostro zabrusony.

 


Krzasło*

 

W ty roki… Poźryjcie!

 

Poźryjcie w tyn cas zimnego słónka,

w tyn długi cas dozartyj psoty,

motyki i omiyntyk rąc,

jako orawski świat

krzasłym na dwie cynści

dzieli sprawiedliwie

Pon Bóg sprawiedliwy.

 

A w ty pirsy… Poźryjcie!

 

Poźryjcie jako od Babiyj wiater,

tyn zabácony, potracony wiater

i sarpie i tardze,

i ducho i wierci,

i pko sie miyndzy spary,

zeby jesce, jesce…

Na drugo jesce…

 

A w ty drugi… Poźryjcie!

 

Poźryjcie jak w jesiyniak,

tyk siarcystyk jesiyniak,

za ciysynom

                        po wiyr zgiyntyk pleców

ciło, ciutko

                        ciongnie sie

                                               dáwno Orawa…

 

Hań

 

Rzondek za rzondkiem

dwojo sie i trojo

w umynconym słónku umyncone roki:

…zeby wydzierzało… jesce do Łukosa…

…jesce ku końcinie… ku ogniu…

…jesce do worka… na plecy… jesce…

…Wolo Bosko… ino zeby wydzierzało…

 

Tardze wiater,

ze światu wiater,

tardze prośby potracone

tyk

co z jedne

na drugo juz prześli strone…

 

* Krzasło – jeszcze przed II wojną światową, gdy na Orawie wykopki przeciągały się nawet „do Łukosa” (18.10), stawiano w obronie przed wiatrem „krzasło” – zasłonę z plecionych listew – tyniorek, lub z gałęzi. Krzasło było zwykle robione po wierzch „zgiyntyk pleców”, a długość jego była zróżnicowana. Przesuwano je wraz z pracującymi, tak aby cały czas zasłaniało ludzi przed dokuczliwym fujokiem od Babiej.



Łojzo

Śp. mojego sąsiada Alojzego Moniaka

 

- Eee… Wiys chłopce…

Niy wiys jako to jes?

Na wiesne to i drzyzga obłapi drzyzge.

 

- Prr Kaśton! Hoo!!

Zwlókł się z wozu

naczerpał kapelusem z głębokiej płani,

pił długo, głęboko do siebie

ten maj, ten dzień, ten czas.

 

         ****

 

Dzisiaj, kiedy idę za tym potokiem

słyszę jak się niesie z wodą:

- Eee… Wiys chłopce?

Niy wiys jako to jes?

 


Orawie

 

I ja kiedyś nad swoją dolinką doliną

rozkołyszę obłoki dla wierchów dla podzwonnej hali

zanim z kręgiem ptaków gdzieś się nie rozpłyną gdzieś nie zginą

zanim żal nie poniesie piórka dalej coraz dalej

 

A jak już księżycem wzejdę nad Skoruśną*

kiedy źródło zgłębię sierpa krótkotrwałym ostrzem

za wszystkie chabry nieba nie zechce mi wybrana gwiazdka usnąć

póki nie naczerpię najszczerszych najprostszych piosnek

 

Wtedy strumieniem wezbranym pospieszę i dla niej

jaworowym kalinowym snem w pierwotny nurt skręcę

i odżyję w słońcu płani*

gdzie zatrzymam płomień Z tych nie do zatrzymania w ręce

 

* Skoruśna – pn.-zach. zbocza Czernica biegnące do strumieni Piekielnickiej. Stąd rozciągają się wspaniałe widoki na Okrąglicę, Krupową Halę, Policę, Babią Górę i przepastne rozpadliny

u stóp urwiska.

** Płań – wybrane przez wodę zagłębieni

 


Pawynz*

 

Poddane ostrzu kosy

w senność szopy wjeżdżały ostatnie drabiniaste lipce

o miodnym na łące pokosie

jeszcze pamiętały ostro urywały cykające skrzypce

 

Robaczek w pełni świętojańskiej mocy

oświecał niezapominajkę co jej wolno ze storczykiem

Ta Iskra widocznie Boża

strzegła przed żalem przed kani krzykiem

 

Na okopistym wozie lata leżałem na wznak

Wielki Wóz też wprost w oczy dawał znak

Coraz głębiej paliło gwiazd powrotne ostrze

choć się wzbraniałem wyróżnił pomógł dostrzec

 

- Tam – wskazałem – gdzieś tam przed wiekiem wieków minął ich czas

żeby w nocy mogły oddać swój blask

 

- Eee ty zaś – przerwał woźnica

- Jesce prec gojka jesce ze sto roków sto dziur przed nami

Trzym się pawynza to nie zlecis 

a nie przejmuj sie gwiozdkami

Wio Bury wio Póki nam świecą

dzięki Bogu widać co nieco

 

* * *

 

O groń z daleka oddaje rozległe – trzym sie pawynza

Ten pawynz spaja w łuk pamięć napręża

Na okopistym wozie Orawy znów leżę na wznak

- póki nam świecą – oddają znak

 

lipiec w dolince wieczoru odurza storczykiem niezapominajką

ale dlaczego tam coraz ciszej strzela bat

i droga kończy się tak

                                   gdzieś przed gajką

 

 

* Pawonz lub pawynz (gw. orawskie) – pawąz; żerdź o długości do sześciu metrów

i grubości do dziesięciu centymetrów, służąca do przyciskania siana, zboża na furze, dociskana z przodu i z tyłu łańcuchami o drobnych ogniwach lub powrozami, z przodu ma wcięcia na łańcuch, by ten nie ześlizgiwał się (Józef Kąś – „Słownik gwary orawskiej”).



Wiater od muzeumu

 

Heej!!

Duchojze!

Duchojze orawski wiatrze!

 

Jesce polkom

w kominie ściekłom polkom

przyboc sibrze młode roki…

 

Jesce iskierkom

malutkom iskierkom ciepła

ozjorz zycie w siwyj watrze…

 

Heej!!

Ospolze!

Ospolze do biołości!

 

Jesce ogiyń

gibki ogiyń

obyjmie, obtońcy kociołek po usy…

 

Jesce wrzontek

wartki wrzontek

zobraco, zezbyrko pokrywkom w norymnym ciardasiu…



Przychylę zapiszę


Przychylę Ci Orawo


tylko dla Ciebie dziewczyno nagnę wierch wiśni

ten który w pełni obłoku

tylko choć na mgnienie się przyśnij

płatkiem najbielszym słonkiem w tęczy oku


I oddam Ci Orawo


tylko dla Ciebie dziewczyno rozwinę pąk jabłoni

ten z którego jasność i zaranie

tylko choć na drgnienie niech w mojej dłoni

gwiazdka znad wierchów z księżycem się nie rozstanie


I zapiszę Ci co zechcesz


tylko dla Ciebie oddalę znak w przejrzałym gronie

ten który kończy łunę jesieni

tylko zachodu nie oddam na nieba stronie

bo i tak księżyc gwiazdkę sobie zmieni




W DWORKU MONIAKÓW1


Tutaj

wszystko jest pod ręką:


brzuchaty gnotek,

siekiera zacięta w gniewie,

od mrozów naręcz na tęgie polenie

i katrusia –

lampka z dopiero co zdmuchniętym płomieniem.


Też kąt

z beczką – podporą jedyną,

ława2 objęta przez zaplecek

mocno jak nie wiem

i putnia –

w której szumią wodzicki, strumienie.


Tylko kot

miejsca nie grzeje

i nie wiadomo gdzie z izby poszli…


Choć już dnieje.


1 Dworek Moniaków – muzeum-skansen na Orawie, jedno z najpiękniejszych w Polsce. Tu realizowano wiele scen do polskich filmów, m.in. do filmu „Ogniem i mieczem”.

2 Ława – szeroka ławka do siedzenia z ruchomym oparciem – zapleckiem. Zaplecek rozkładało się na noc, aby dzieci tu śpiące nie spadły w czasie snu.



Wołoskim płajem*


Z ognia hromu

wichrem w wierch ostrzem w skałę

rozwarł skrzypek smagły

Karpat bramę


Struną rzek

na grań działem

prym wołoskich smyczków

poniósł się nad hale


Wiódł od słońca płajem

Wielkie Choro na spotkanie

aby dłonią w dłoni

krew ponaglać dwoić


Bliżej na wskroś wyżej

poprzez watry serce

w okręgu płomiennym

coraz dalej prędzej


Przez Homole Barda

z pieśni ponad wszystko

aż na odzew Syhlcem

niebem poza Przysłop


* Wołosi również na Orawie dali podwaliny pasterstwa.Wnieśli także wiele do budownictwa, pieśni i tańca, języka (w ostatniej strofie autor użył słownictwa wywodzącego się z wołoskiego rdzenia)



Strona główna